ani wierszem. Rękopis zaczął się nagle:
„Szanowna Pani:…”
Przez chwilę zamyśliła się. Może w końcu to był tylko list. Nieświadomie jej oczy pospieszyły, by przeczytać dwa lub trzy wersety, a potem stopniowo pochłonęła ją dziwnie makabryczna narracja. Jej ciekawość podniosła się do granic wytrzymałości i pobudzona nieznaną siłą magnetyczną, czytała dalej:
Szanowna Pani, mam nadzieję, że wybaczysz ten arogancki list od zupełnie obcej osoby. To, co mam zamiar napisać, może pani bez końca zszokować. Jestem jednak zdeterminowany, aby odsłonić przed wami wyznanie - własne - i szczegółowo opisać straszliwą zbrodnię, którą popełniłam.
Przez wiele miesięcy ukrywałem się z dala od światła cywilizacji, jakby ukryty jak sam diabeł. Na całym tym rozległym świecie nikt nie wie o moich czynach. Jednak całkiem niedawno w moim świadomym umyśle zaszła dziwna zmiana i po prostu nie mogłem dłużej dochowywać sekretu. Po prostu musiałem się przyznać!
Wszystko, co do tej pory napisałem, z pewnością budziło w twoim umyśle jedynie zakłopotanie. Jednakże błagam was, abyście znosili mnie i uprzejmie przeczytajcie mój komunikat do samego końca, ponieważ jeśli to zrobicie, w pełni zrozumiecie dziwne działanie mojego umysłu i powód, dla którego szczególnie wam to wyznać.
Naprawdę nie wiem, od czego zacząć, ponieważ fakty, które przytaczam, są tak groteskowo niezwykłe. Szczerze mówiąc, brak mi słów, bo ludzkie słowa wydają się zupełnie nieadekwatne do naszkicowania wszystkich szczegółów. Niemniej jednak spróbuję obnażyć wydarzenia w porządku chronologicznym, tak jak się wydarzyły.
Najpierw pozwól mi wyjaśnić, że jestem brzydki nie do opisania. Proszę mieć to na uwadze; w przeciwnym razie obawiam się, że jeśli spełnisz moją ostateczną prośbę i mnie zobaczysz, możesz być zszokowany i przerażony widokiem mojej twarzy - po tylu miesiącach niehigienicznego życia. Błagam jednak, abyście mi uwierzyli, kiedy stwierdzam, że pomimo skrajnej brzydoty mojej twarzy, w moim sercu zawsze paliła się czysta i wszechogarniająca namiętność!
Następnie pozwól mi wyjaśnić, że z zawodu jestem skromnym robotnikiem. Gdybym urodził się w zamożnej rodzinie, mógłbym znaleźć siłę, dzięki pieniądzom, by złagodzić tortury mojej duszy spowodowane moją brzydotą. A może, gdybym został obdarzony przez naturę talentami artystycznymi, mógłbym znowu zapomnieć o swoim zwierzęcym obliczu i szukać pocieszenia w muzyce lub poezji. Ale nie pobłogosławiony żadnymi takimi talentami i będąc nieszczęśliwym stworzeniem, jakim jestem, nie miałem żadnego zawodu, do którego mógłbym się zwrócić, z wyjątkiem pokornego